Z punktu widzenia kibiców, którzy zgromadzili się w Tauron Arenie Kraków, przez trzy kolejne dni wypełniając ją na meczach Polaków do ostatniego miejsca, nie było przesadnych powodów do euforii. Ba, nie brakowało takich, którzy nie nakładając kalki z szerszą perspektywą, zaczęli martwić się o to, że Nikola Grbić będzie śrubował niewiarygodną serię i z kolejnego turnieju mistrzowskiego wróci z Polakami z medalem na szyi.
Jakub Kochanowski: Materiał do analizy to nie nauka o rakietach
Sprawa jest jednak znacznie bardziej złożona. I tak samo, jak nie należało wyciągać nazbyt optymistycznych wniosków z meczu z Serbią, którym Polacy zwycięsko rozpoczęli memoriał, tak samo po porażkach z drużynami z Ameryki Południowej nie należy bić na alarm. Najrozsądniej do sprawy podszedł Nikola Grbić, który zapowiedział, że na dane statystyczne będzie patrzył całościowo. A żeby jeszcze bardziej zrozumieć, dlaczego w wielu elementach są jeszcze rezerwy, obejrzy także obszerny materiał wideo.
Zobacz również:
Jest luz, nie ma paniki - tak krótko można ocenić nastroje polskich siatkarzy, z którymi miałem okazję rozmawiać w ostatnich dniach, a w memoriale z jednym zwycięstwem zajęli trzecie miejsce. Spodziewali się, że na zakończenie najwyżej poprzeczkę zawieszą Argentyńczycy i to się w pełni potwierdziło.
- Nie wiem, czy to był nasz najlepszy mecz w tym turnieju. Na pewno graliśmy z przeciwnikiem, który w tym turnieju grał najlepiej i to udowodnili. Naprawdę grali świetnie, bardzo blisko swojego maksymalnego poziomu. Po takim meczu nie wyobrażam sobie, by mieli jakieś rezerwy w którychś elementach i coś do poprawy, bo naprawdę we wszystkich grali świetnie. Gratulacje dla nich, odnieśli zasłużone zwycięstwo - odpowiadał Interii Jakub Kochanowski, jeden z najważniejszych siatkarzy w talii trenera Grbicia.
Świadomość elementów do poprawy jest znana wszystkim. Jednak nikogo to nie przeraża, bo jest to znany schemat z poprzednich lat podczas memoriału. Nasz doskonały środkowy zgodził się, że każde ze spotkań będzie obszernym materiałem, nad którym pochyli się ich opiekun.
Myślę, że z każdego spotkania będzie sporo rzeczy, na które trener zwróci nam uwagę. Materiał do analizy jest ważny, ale to nie jest nauka o rakietach i my wiemy, nad czym mamy pracować. Będziemy nad tym pracować i na pewno w momencie, w którym będzie to ważyło najwięcej, myślę że te elementy będą wyglądały również bardzo dobrze
Kochanowski ocenił, że prawdziwy problem byłby inny. W tej sposób w gruncie rzeczy odniósł się do słów szkoleniowca, gdy ten jeszcze przed rozpoczęciem turnieju prosił opinię publiczną o zrozumienie, że choć każdy chce wygrywać, to jakkolwiek prestiżowy i doskonały memoriał jest tylko i aż etapem w dochodzeniu do szczytowej formy, która ma przyjść za kilkanaście dni w Azji.
Kochanowski: Wtedy byłby większy powód do zmartwień
- Zawsze tak było, że na memoriale nie gramy wyśmienicie i zawsze jest to część planu naszego sztabu. Nie inaczej jest w tym sezonie. Myślę, że bardziej martwilibyśmy się, gdybyśmy przyjechali tutaj i naprawdę skakali najwyżej, zagrywali najmocniej, atakowali nad blokiem. Uważam, że to wtedy byłby większy powód do zmartwień niż to, że ziemia trzyma nas trochę bardziej niż zawsze i nie możemy wznieść się na nasz najlepszy poziom. Tak ma być, to jest zaplanowane i mam nadzieję, że da to taki sam efekt, jak zawsze, czyli szczytową formę w momencie, kiedy trzeba - rozwiał wątpliwości wicemistrz olimpijski.
Czy zatem to, co stało się w Polsce, jest z punktu widzenia naszego siatkarza powodem do zmartwień dla Argentyńczyków, którzy brylowali na tle wszystkich rywali?
- Tak jak powiedziałem, nie widzę elementu po naszym meczu, w którym oni mieliby zagrać o wiele lepiej. Myślę, że są blisko swojego najwyższego poziomu, na jaki ich stać. Naprawdę bardzo ciężko tego dnia się z nimi grało - zaznaczył.
Seria meczów z rzędu, zwłaszcza w takim reżimie przygotowań, w jakim w ostatnich tygodniach byli Polacy, to solidna dawka obciążeń, którą czuje się w organizmach.
- Na pewno każdy turniej, na którym trzeba zagrać trzy-cztery mecze z rzędu jest męczący. I to nie jest żadna tajemnica, że trzeciego czy czwartego dnia drużyny zawsze są najbardziej zmęczone. Szczególnie, że mieliśmy dwie jednostki na siłowni podczas turnieju. Jednak nie jest to nic odbiegające od normy. Zawsze tak było i radzimy sobie z tym całkiem nieźle - bez kręcenia nosem odparł nasz rozmówca.
Zobacz również:
Po zmaganiach w Krakowie przyszło coś, na co kadrowicze czekali od dłuższego czasu, czyli okazja króciutkiego resetu, który w takim okolicznościach - gdy lada moment znikną oby do końca września - jest na wagę wszystkiego. W domach nie będzie jednak czasu nawet rozpakować torby, bo już 4 września grają ostatni mecz kontrolny z Brazylią. A dwa dni później ruszają na Filipiny.
- Teraz mamy dwa dni wolnego. Są to pierwsze dwa dni, odkąd zaczęliśmy zgrupowanie w Zakopanem, czyli od 8-9 sierpnia. To tak naprawdę pierwszy poważny czas, by móc sobie trochę odpocząć. Później przed nami wspomniany, szybki sparing z Brazylią w Łodzi i praktycznie od razu, bo w sobotę, lecimy na Filipiny. Tam już pewnie aklimatyzacja, trochę lżejszy trening niż do tej pory i szukanie formy na pewnie już drugą część mistrzostw świata.
Artur Gac, Tauron Arena Kraków
Bułgaria - Polska. Skrót meczu. WIDEOPolsat SportPolsat Sport

Jakub Kochanowski i Wilfredo LeonOliwia DomanskaEast News

Liga Narodów siatkarzy. Nikola Grbić zapowiada zmiany przed kolejnym turniejemscreen Polsat SportPolsat Sport